Chcielibyśmy żeby ta strona była poświęcona jednej rzeczy – życiu na małej, polskiej wsi w XXI wieku. Tak się składa, że ta wieś jak w soczewce skupia wszystkie dobre (których nie ma znowu aż tak wiele) jak i złe (których jest całkiem sporo) strony życia poza dużym (a nawet małym) miastem. Ta wieś, a więc „tytułowe” Siedlakowice położona jest w gminie Sobótka. Owa gmina jest z kolei jedną z podwrocławskich gmin, leżących w powiecie wrocławskim (nie mylić z miastem na prawach powiatu czyli Wrocławiem). Już tutaj zaczyna się pewna ironia ponieważ powiat wrocławski obejmuje kilka okolicznych względem Wrocławia gmin, ale nie obejmuje samego wojewódzkiego miasta nad Odrą.
Siedziba i władze powiatu również urzędują we Wrocławiu, chociaż z samym Wrocławiem nie mają nic wspólnego – poza nazwą oczywiście. Wrocław – miasto na prawach powiatu i powiat wrocławski to dwa odrębne byty. Wrocław jest jednocześnie powiatem i gminą, a Kąty Wrocławskie, Siechnice, Sobótka, Czernica, Długołęka, Jordanów Śląski, Kobierzyce, Mietków, Żórawina to gminy okalające go z każdej strony (i czasem dość od siebie odległe jak np. Długołęka z Sobótką). Łączy je tyle, że Wrocław, potężny, wielki i bogaty jest w tym układzie jak Słońce, wokół, którego wspomniane gminy orbitują, niekiedy czerpiąc z tej bliskości korzyści, niekiedy nie. I podobnie jak w przypadku Układu Słonecznego (by ciągnąć tą analogię) Wrocław „nadał” powiatowi, w skład, którego wchodzą wymienione gminy dumną nazwę powiatu wrocławskiego. I tyle. Gminy, jedne bogatsze, drugie raczej ubogie, rządzą się samodzielnie (samorządnie) w ramach powiatu. Większa jednostka, która razem spaja Wrocław i powiat wrocławski to dopiero poziom województwa – Dolnośląskiego (którego siedziba też oczywiście znajduje się we Wrocławiu). Spośród wymienionych gmin trzy (Kąty Wrocławskie, Siechnice, Sobótka) to gminy miejsko – wiejskie czyli takie gdzie w gminie oprócz wsi występuję miasto (przynajmniej jedno). I w każdej z tych gmin miasto jest siedzibą władz gminy – co będzie ważne w naszych kolejnych wpisach pokazujących dlaczego to nie najlepsze rozwiązanie (nota bene gmina Siechnice jeszcze niedawno nazywała się gminą Święta Katarzyna i była jedną z niewielu w Polsce gmin gdzie to wioska, a nie miasto było siedzibą gminy). Z tych trzech najdłuższą historią posiadania miasta może się pochwalić Sobótka, która to prawa miejskie uzyskała już w 1221 (Kąty Wrocławskie niewiele później bo w 1297, a Siechnice to ledwie niemowlę w tym gronie – prawa miejskie posiadają od 1997 r.). I tyle byłoby to powodów do chluby. Pod każdym innym względem wspomniana gmina nie ma się czym chwalić. Większość pozostałych gmin powiatu wrocławskiego jest nie tylko bogatsza, a przede wszystkim lepiej zarządzana (co nie oznacza, że są zarządzane dobrze, ale na pewno lepiej). Siedlakowice natomiast, których pisana historia sięga 1250 r. (a niepisana zapewne dalej) są jedną z najmniejszych i najdalej od centrum gminy położonych miejscowości. A wiadomo, że im coś jest dalej, tym mniejsze wzbudza zainteresowanie – i tutaj niestety ta prawidłowość sprawdza się w 100%. Stąd też tytuł tego wpisu – pierwsza i ostatnia. Siedlakowice to pierwsza wioska gminy Sobótka, do której wjeżdża człowiek jadący z Wrocławia do Sobótki (by np. wejść na Ślęże). Znajduje się w ciągu drogi krajowej nr 35. Chociaż jej bieg przecina wieś to jest też jej (a przynajmniej był, o tym w kolejnych wpisach) jednym z większych plusów – nie trzeba do niej (drogi) dojeżdżać (a inne wioski by ruszyć na Wrocław muszą), a czasem nawet jakiś PKS zatrzyma się w samych Siedlakowicach (chociaż niezbyt często i coraz rzadziej). Poza tym pod niemal każdym względem (choć wiem, że jest w gminie kilka podobnie traktowanych wiosek) Siedlakowice są ostatnie. Nie ma tu kanalizacji, nie ma gazu, nie ma światłowodu (o monopoliście, który dostarcza internet za pomocą radia też coś napiszemy) – ba, nie ma nawet chodnika! W ciągu ostatniej kadencji władz gminy Sobótka jedyną inwestycją w Siedlakowicach było postawienie kilku lamp, przy nieutwardzonej drodze, którą rzadko kto jeździ (chociaż dobre i to), a i to było możliwe tylko dzięki zewnętrznym, nie gminnym funduszom. Poza tym mamy na obecną kadencję władz (drugą tych samych) obiecany (ustami radnego, który pofatygował się do naszej wioskowej świetlicy) brak jakichkolwiek inwestycji, ale za to liczne podwyżki (za wodę, śmieci, szambo, podatki itd.). W ciągu ostatnich 5 lat koszt wywozu szamba wzrósł ze 120 do 300 zł – miesięcznie! A obiecana dwa lata temu renowacja jednej z krótkich uliczek dalej pozostaje tym czym do tej pory była – niespełnioną obietnicą. Tak więc życie płynie na tej pierwszej wiosce w gminie, którą odwiedzają (tylko przejazdem bo na co tu patrzeć?) bogaci wrocławianie zmierzający na masyw Ślęży (dobrze, że mamy tą górę bo inaczej pies z kulawą nogą by się w tej gminie nie pojawił). XXI wiek, a tutaj dalej nie ma żadnych, wydawało by się dość oczywistych, udogodnień. A nie przepraszam, jest woda (coraz droższa) i prąd (to jednakowoż nie zasługa gminy i on także coraz droższy). Wsi spokojna, wsi wesoła… wydawać by się mogło, ale czy rzeczywiście tak jest? Po dotychczasowym tonie wpisu, łatwo przewidzieć, że niekoniecznie. Jak na początku obiecaliśmy, tak też postaramy się spełnić – niech ta strona będzie swoistą kroniką życia w małej wiosce, w biednej, źle zarządzanej gminie (dlatego też biednej), w XXI wieku, nieopodal wielkiego miasta. Chcielibyśmy się pomylić w swoich przewidywaniach, że przyjdzie nam tu opisywać niemal wyłącznie przykre strony zamieszkiwania w Siedlakowicach i przepraszając pisać o prężnie rozwijających się wioskach oraz kwitnącej gminie – ale póki co pozostaniemy sceptyczni.
Żeby jednak w tej beczce dziegciu było trochę miodu – to co od gminy jest niezależne, przyroda, krajobrazy, dobrzy ludzie. To wszystko pozwala w Siedlakowicach trwać i cieszyć się życiem. Ale wszystko inne sprawia, że mimo wszystko i na przekór. Zapraszamy do lektury!
Dodaj komentarz